Kasztel Quess

Sir Keldorn

-Nie dziwię się może będziemy mogli już za niedługo wrócić do domu...*uśmiechnął się do niej czule*

Frey

*ucieszyła się bardzo z nowiny* - W domku na pewno poczuję się lepiej... *uśmiechnęła sie do niego promiennie*

Sir Keldorn

*uśmiechnął się*-W to nie wątpię...*spojrzał na cyrulika i zapytał głośniej*-Panie czy możemy już wrócić do domu...-Frey czuje się lepiej, a i już minęło trochę czasu...

Frey

*uśmiechnęła się promiennie do wojownika* - Wszak w Świątyni też mogę leżeć... *zrobiła niewinną minkę do ukochanego*

tatsu

*Cyrulik przebudził się, słysząc rozmowę. Lekko zmieszany przeciągnął dłonią po włosach, próbując je doprowadzić do porządku i rozejrzał się jeszcze mało przytomnie wokół*

Sir Keldorn

*widząc, że cyrulik się przebudził jeszcze raz zapytał*-Panie czy możemy już z Frey wracać do domu...-Minęło już trochę czasu, a i Frey lepiej się czuje...*spojrzał w kierunku mężczyzny*

Frey

*uśmiechnęła się do cyrulika, a potem spojrzała na Keldorna* - On na pewno mnie przypilnuje...

tatsu

*Cyrulik zrobił kwaśną minę i odparł powoli, uwżanie dobierając słowa*
- To, iż małżonek przypilnuje pani, nie przeczę. Lecz, jak zniesiesz, pani, trudy podróży? A jeśli co w drodze się wydarzy? Jeśli jednak znów będzie źle? A jeśli coś takiego zdarzy się w Waszym domu, to co?
*Pokręcił głową i spojrzał uważnie na parę.*

Frey

*spojrzała na Keldorna błagalnie, szukając u niego pomocy*

Sir Keldorn

*spojrzał na Cyrulika*-Myślę, że jak przyjedziemy do Świątyni to zatrudnimy medyka do czasu porodu, a może i na stałe...-Nie utrzymam Frey cały czas w łóżku...-Napewno będzie pod dobrą opieką...*odrzekł*-A co do podróży to powóz wygodny...-Gdy tu przyjechaliśmy było z nią dużo gorzej...

Frey

*uśmiechnęła się promiennie do "męża" dziękując za pomoc*

Sir Keldorn

*spojrzał na nią*-Myślę, że chciałabyś abym poszedł i Vereenę z Bębniarzem do Świątyni zaprosił...-Więc pójdę do nich i zaraz wrócę...*po chwili delikatnie zamknął drzwi*

tatsu

*Cyrulik westchnął i wstał od biurka. Otworzył szafę i wyjął z niej słój pełny niebieskawej mazi. Podszedł i wręczył go Keldornowi ze słowami*
- Jedną łyżkę, jakby ból jaki wystąpił - spojrzał na Freyję i się uśmiechnął nieprzekonany, czy dobrze czyni. - Smak ma to dość znośny. Zapach również. Może nieco tłuste, ale da się przełknąć. Czy wołać Masztalerza, coby powóz wygodny przygotował? Jest jeden, który ma osie na sprężynach osadzone. Wygoda w jeździe - cmoknął z uznaniem, podkreślając walory powozu.

Frey

*uśmiechnęła się w podzięce* - Nie, dziękujemy panie, nasz powóz jest dość wygodny... *dodała, ciesząc się w duchu z powrotu do domu. Wstała powoli z łóżka i zaczęła się szykować do wyjazdu. Zapakowała wszystko do swej skórzanej torby, wyjęła z niej czystą suknię i choć była ciut pognieciona zasunęła parawan i niespiesznie się w nia przebrała, a potem gotowa usiadła na łóżku czekając na ukochanego*

Sir Keldorn

*gdy wrócił uszłyszał rozmowę i się przysłuchiwał*