Kasztel Quess

*gdy wrócił uszłyszał rozmowę i się przysłuchiwał*

*zapukał delikatnie i otworzył drzwi*-Witajcie przepraszam, że przeszkadzam ale my z Frey wyjeżdżamy do Świątyni i chcieliśmy Was zaprosić w gościnę...-Miejsca tam wystarczająco dużo...-Myślę, że i Ty ...

*spojrzał na nią*-Myślę, że chciałabyś abym poszedł i Vereenę z Bębniarzem do Świątyni zaprosił...-Więc pójdę do nich i zaraz wrócę...*po chwili delikatnie zamknął drzwi*

*spojrzał na Cyrulika*-Myślę, że jak przyjedziemy do Świątyni to zatrudnimy medyka do czasu porodu, a może i na stałe...-Nie utrzymam Frey cały czas w łóżku...-Napewno będzie pod dobrą opieką...*odrze ...

*widząc, że cyrulik się przebudził jeszcze raz zapytał*-Panie czy możemy już z Frey wracać do domu...-Minęło już trochę czasu, a i Frey lepiej się czuje...*spojrzał w kierunku mężczyzny*

*uśmiechnął się*-W to nie wątpię...*spojrzał na cyrulika i zapytał głośniej*-Panie czy możemy już wrócić do domu...-Frey czuje się lepiej, a i już minęło trochę czasu...

-Nie dziwię się może będziemy mogli już za niedługo wrócić do domu...*uśmiechnął się do niej czule*

*otworzył drzwi i wszedł po cichu tak aby nikogo nie obudzić. Gdy zobaczył siedzącą na łóżku Frey uśmiechnął się do niej najładniej jak potrafił. Podszedł do niej i pocałował w policzek*-Jak się dziś ...

*szedł do Freyji do Lazaret nie mogąc się doczekać spotkania z nią. Miał nadzieję że dobrze spała, a i zdrowie uległo polepszeniu*

*zabrał ze stołu monety i podszedł do szynkwasu. Nie mówiąc już nic położył na blacie 100 złotych monet i rzekł*-Resztę macie za wspaniałą obsługę...*odwrócił się i wyszedł zamykając za sobą drzwi*

*gdy skończył wstał od stołu, zostawiając na nim kilka złotych monet*-Dziękuję za strawę...-Trochę tu zabawię więc częściej u Was będę...-Jadło było wyborne...*uśmiechnął się*-Macie pokoje do wynajęci ...

*gdy postawił przed nim jadło odrzekł*-Dziękuję...-Wybaczcie raz jeszcze moje zachowanie...*wziął łyżkę i zaczął jeść to co mu podał popijając winem*

*podziękował ukłonem za jadło i wino*-No widzę właśnie...-U Was jest tak...-Po innych zajazdach innaczej...-Nieważne jeślim Was uraził to przepraszam...-Widzę Panie żeście trochę nerwowi...-Coś się st ...

*krzyknął za odchodzącym karczmarzem*-Panie ja tylko z dwa jabłka chciałem i butelkę wina zabrać ze sobą, a jadło zjem tutaj...-Po co miałbym z nim gdzieś chodzić...

-Tak...*odparł*-Podajcie mi to co zamawiałem i do tego jabłka i wino na wynos...