Kasztel Quess

Frey

*pod wpływem lekarstwa zasnęła*

Sir Keldorn

*odetchnął i wciąż rozglądał się za cyrulikiem*

Frey

*oddychła równo, lecz strasznie ciężko, tak jakby coś przygniatało jej piersi*

Sir Keldorn

*siedział przy niej i trzymał ją za rękę. Wciąż wypatrując cyrulika*

tatsu

*Cyrulik wszedł spiesznym krokiem i rozejrzał się po sali. Zrzucił z ramion płócienną torbę wypchaną nieml po brzegi i spytał*
- Byłem może komu potrzebny? Medykamenty musiałem kupić, a handlarz właśnie dziś przyjechał i zaraz odjeżdżać miał. Wybaczcie.
*To rzekłszy jął wykładać słoje, torby i karafki z przeróżnymi specyfikami. Co niektóre pod światło oglądał, a to pod nos przykładał, sprawdzając ich jakość.*

tatsu

*Do sali wpadła zdyszana dziewczyna, niosąc przewieszone przez ramię ubranie Bębniarza, spojrzała po sali i pospieszyła ku łóżku mężczyzny. Kładąc ubranie na stoliku odrzekła*
- To Wasze rzeczy, panie. Wybaczci4e opieszałość, jeno trza je było uprasować, bo przecie wstyd w takich wygnieciuchach chodzić - uśmiechnęła się wesoło i dygnęła.
*Obróciła się na pięcie i wybiegła z sali gnana kolejnymi obowiązkami, jakie na nią czekały.*

Sir Keldorn

*gdy zobaczył cyrulika podniósł się, a na jego słowa odpowiedział*-Tak Panie z Frey jest coś nie tak...-Brzuch ją bardzo bolał...-Podałem jej resztę lekarstwa, które dla niej przygotowałeś...-Po nich zasnęła ale niepokoi mnie jej oddech...*spojrzał na niego*

tatsu

*Cyrulik spojrzał to na Freyję, która spała, to na Keldorna i lekko podrapał się za uchem.*
- Skąd żeście tę resztkę lekarstwa wzięli? - spytał powoli.

Sir Keldorn

*wskazał na kociołek, który z którego go wziął*

tatsu

*Cyrulik podążył spojrzeniem za palcem Keldorna i odetchnął z widoczną ulgą.*
- Widać gorąca woda też na coniektórych dobrze działa - uśmiechnął się wesoło, bez cienia ironii. - Niech na razie śpi - spojrzał na Freyję. - Nie będziemy przerywać leczniczej drzemki. Jak się obudzi, to się zajmiemy i ramieniem i brzuchem.
*Obszedł biurko i otworzył szafę. Począł rozkładać w odpowiednim porządku zakupione specyfiki.*

Sir Keldorn

*zaczerwienił się i usiadł na krześle przy łóżku Freyji*-To dobrze, żem jej czegoś złego nie podał...

tatsu

*Cyrulik ustawiając słoje i karafki w odpowiednim porządku odparł*
- Ano, dobrze, iż niczego nieodpowiedniego nie nastawiłem do gotowania, bo byście miast uzdrowić, zabili lub co najmniej struli. A to - stęknął unosząc wyjątkowo wielki słój i stawiając go na jednej z wyższych półek - mogłoby i tak na jedno wyjść.

Frey

*zbudziła się nagle, jakby tknięta dziwnym przeczuciem. Otwarła oczy i spojrzała na Keldorna, próbowała się do niego uśmiechnać, ale był to bardziej grymas bólu, niźli uśmiech*

Sir Keldorn

-Źle z nią było...-Bardzo źle...-Ciebie Panie nie było nie wiedziałem co robić...-Gdym zobaczył płyn w kociołku pomyślałem...-Żeś więcej go dla Freyji zrobił więc jej go podałem...*westchnął*

tatsu

*Cyrulik porządkując zapasy medykamentów odparł*
- Dobrze, iż niczego nie zostawiłem do wyparowania, a mam taki zwyczaj. Na płukaniu żołądka mogłoby się nie skończyć.